"Nienawidzę siebie. Nienawidzę swoich włosów, chciałabym posiadać inne. Nienawidzę swojej twarzy, chciałabym mieć urodę azjatycką. Nienawidzę swoich paznokci, chciałabym mieć idealne, nie łamiące się. Nienawidzę swoich cycków, najchętniej bym je komuś oddała. Nienawidzę swojego tyłka, jest płaski. Nienawidzę swojego brzucha, chciałabym mieć widoczne żebra i mieć idealnie płaski brzuszek. Nienawidzę swoich obojczyków, za mało je widać. Nienawidzę swoich ud, są ohydnie grube, nieproporcjonalne. Nienawidzę swoich łydek, też mogłyby być smuklejsze. Nienawidzę całej siebie, czuję wstręt. Gdy patrzę w lustro- chce mi się wymiotować. Nienawidzę swoich myśli, które czasem przerażają mnie samą. Nienawidzę tego wiecznego poczucia winy jaki posiadam. Nienawidzę tej niepewności. Nienawidzę tych złudnych nadziei w tym zasranym łbie. Nienawidzę tego wiecznego bólu. Nienawidzę tego poczucia samotności, mimo że ludzie mnie otaczają. Nienawidzę uczucia bycia bezwartościowym i beznadziejnym, nieprzydatnym i niekochanym. Nienawidzę wszystkiego co jest ze mną konkretniej związane. Nienawidzę tego, że siebie nienawidzę. NIENAWIDZĘ TEGO WSZYSTKIEGO. NIENAWIDZĘ, ŻE CO WIECZÓR PŁACZĘ. NIENAWIDZĘ, KURWA. NIENAWIDZĘ! WSZYSTKIEGO TEGO NIENAWIDZĘ!"
"Mówienie ludziom „nie” jest wspaniałą rzeczą, jest to część przebudzenia. I zrozum, to nie jest egoizm. Egoizmem jest wymaganie od innych, by żyli życiem, które akurat tobie wydaje się najwłaściwsze. To jest egoizm. Żyć swoim życiem nie jest egoizmem."
"Nie chcę się narzucać, pisać, dzwonić,
prosić o spotkanie,
które i tak prawdopodobnie nic nie
zmieni.Chcę, żebyś za mną zatęsknił,
żebyś chociaż w jakimkolwiek stopniu
odczuł brak mojej osoby.
Żebyś kiedyś zdał sobie sprawę, że to
właśnie ja dawałam Ci największe
szczęście"
"Najpierw Ci się podoba - tylko tyle . Później zauważasz, że obchodzi Cię to z kim gada, jakie ma koleżanki . Kolejnym etapem jest ogarnięcie czy nie ma dziewczyny - chociaż jeszcze wypierasz się, że pod żadnym pozorem On Ci się nie podoba . W końcu przyznajesz przyjaciółce - zauroczenie . Trwa to dość długo . Jest oglądanie się za Nim na ulicy, śledzenie Jego życiorysu i usiłowanie wpisania się w niego . W końcu zaczynasz czuć, że serce inaczej pyka - kochasz Go, ale udajesz przed sobą, że to nie prawda . Bo przecież jesteś zimną i bezuczuciową panienką . Po paru miesiącach przyznajesz się już jawnie, że Go kochasz i nie będziesz potrafiła żyć bez Jego widoku . Cały ten proces tylko po to , by później się dowiedzieć jak bardzo On kocha inną ."
"Weźmiesz żyletkę, spodoba ci się, zobaczysz,
początkowo zabicie uczucia bólu duszy
potem przekonanie, że widok krwi jest nałogiem
kilka cienkich, niegłębokich nacięć?
po których nie zostanie nawet mały ślad?
wmawiasz sobie, rzeczywistością wieczne blizny są,
długo gojące się rany, może nawet miesiącami..
pomaga? tak, daje uczucie wolności od tych
wszystkich ciężkich spraw, od tego świata zła,
lecz do czasu, gdy i to nie przestanie “działać”
gdy zaczną się kłamstwa, wymyślanie historii,
krzyk bólu gdy ktoś lekko chwyci cię za rękę,
strach, że w końcu ktoś zauważy, ciągłe ukrywanie
pierwsze cięcię lekkie i mały ślad, kolejne..
kolejne to już te, które pod bandażem trzeba kryć…
a co gdy przetniesz za głęboko, ręka posunie się
za daleko, przerażenie, że krew nie przestaje płynąć..
to i tak nieważne, ważne by ukryć kolejne blizny…"